Moja niedoskonała szafa
Otwierasz drzwi swojej szafy i... znowu widzisz to samo, to
samo zupełnie niezgodne z tym co chciałabyś w niej zobaczyć! Bluzeczki, swetry,
spodnie, koszule, sukienki, spódnice, które z różnych powodów tylko zajmują
miejsce – "to było wyjątkowo tanie", "tego dnia miałam gorszy
dzień, musiałam coś kupić", "nie było mniejszego rozmiaru",
"to już leży tak długo, że pozbyć się jej to jak ściąć włosy, jeszcze nie
czas". Stoisz i myślisz, że przecież nie to, nie ten chaotyczny miszmasz,
chciałabyś widzieć w swojej szafie. Wolałabyś coś bardziej klasycznego i
eleganckiego/modnego i robiącego wrażenie/w stylu Audrey Hepburn lub księżnej
Kate Middleton, coś bardziej w MOIM STYLU. Większość współczesnych kobiet ma
problem z rozsądnym i efektywnym kompletowaniem nowej szafy – to oczywiste, ale
jeszcze większy problem mamy z pozbyciem się tych ubrań, których z różnych
względów powinnyśmy się pozbyć. Tworzenie perfekcyjnej szafy trzeba zacząć nie
od kupowania, ale właśnie od pozbycia się rzeczy niepotrzebnych, dzięki temu
zyskamy nie tylko miejsce, środki (tak, właśnie tak!) i spokojne sumienie, ale
w konsekwencji to do czego dążymy porządkując swoją szafę – czas i
samozadowolenie.
Czego tak naprawdę chcę?
Do krytycznego przeglądu naszej szafy sprowokować mogą nas
różne, często nie do końca uświadamiane sobie sytuacje. Może to być film, który
dopiero co obejrzałyśmy (przecież ja też mogłabym wyglądać tak elegancko jak
Angelina Jolie!), osoba, którą minęłyśmy na ulicy (gdybym ja ubrała się w ten
zestaw, wyglądałabym jeszcze lepiej, ale nie mam takiej spódnicy, ani takich
butów, ani...), przyjaciółka (dlaczego ona może tak wyglądać, a ja nie?), nie
wspominając już o reklamach, w wolnej chwili przeglądanych z zachwytem lookbookach
i manekinach na wystawach butików w galeriach handlowych. Jakikolwiek nie byłby
powód naszej decyzji o odświeżeniu szafy musimy stworzyć sobie wizję tego co
ostatecznie chcemy osiągnąć. Czy ma to być kompletna wymiana garderoby? A może
potrzebujemy większej ilości rzeczy do pracy/na imprezy/na fitness? Czy chcemy
zmienić swój styl, czy go stworzyć? Najprawdopodobniej w głowie mamy podobny
bałagan jak w swojej szafie...
Jestem przeciwniczką list typu "The One Hundred",
czy też "koniecznej bazy pięćdziesięciu rzeczy", w których bezmyślnie
wymienia się zawsze beżowy trencz, ołówkową spódnicę i 3 czarne t-shirty. Takie
listy może przydadzą się przy kompletowaniu wyprawki dla noworodka, ale nie
kobiecie, pragnącej naprawdę dobrze wyglądać i czuć się w rzeczach, które na
siebie zakłada. Wiadomo, że klasyka nigdy nie wychodzi z mody, ale sama
świadomie decyduj czy chcesz bazować właśnie na klasyce i jak często będziesz
ją nosić.
Po pierwsze spokojnie przeanalizujmy źródła swoich
inspiracji. Na przykład – jeśli od jakiegoś czasu nachodzi cię myśl o tym, że
nie masz czerwonych szpilek, albo hipisowskiej koszuli zastanów się skąd wzięła
się ta myśl? Źródło doprowadzi do twoich rzeczywistych potrzeb. Załóżmy, że
widziałaś tę kwiecistą bluzkę na zdjęciu z sesji dla Vogue'a – modelka
przechadza się polem pszenicy w letni wieczór, w tle góry i kilka galopujących
białych koni. Marzysz o tym żeby czuć się, a co za tym idzie wyglądać jak ona.
Analogicznie czerwone szpilki – Michelle Williams założyła je na oscarową galę?
Chciałabym się czuć = chciałabym wyglądać. Musimy zdać sobie sprawę, że ta zasada
działa także w drugą stronę. Spoglądając rano na swoją starą bluzkę, której wcale
nie masz ochoty założyć, myślisz w duchu "nie chciałabym się czuć jak
osoba, która ma to na sobie". To stąd w dużej mierze bierze się nasza irytacja
i niezadowolenie z własnej garderoby! Dlatego też nikt nie powinien zmuszać
fanki gier RPG do zakupu błyszczącej kopertówki.
Spójrzmy w siebie, analizujmy swoje pragnienia względem
wymarzonych ubrań, możemy w tym celu nawet zrobić kolaż lub rozrysować drzewko,
które nam w tym pomoże. Pomyślmy o filmach, książkach, muzyce, zdjęciach które
nas inspirują, o naszych zainteresowaniach, osobach z naszego otoczenia i
zupełnie obcych ludziach, do których może chciałybyśmy się upodobnić, spójrzmy
na nasz pokój – styl naszych mebli, to co mamy na ścianach, pomyślmy o
ulubionych barwach. Analizujmy na czym i w jakiej mierze nam zależy w kwestii
ubioru – podkreśleniu sylwetki, osobowości, zgodności z aktualnymi trendami? Na
początek nie myślmy w kategoriach rzeczywistych potrzeb i przydatności, to
dopiero kolejny etap metamorfozy naszej szafy.
Wybrać dobry moment
Przyznajmy, najgorsze czarne myśli i irytacja dotycząca
naszych szaf najczęściej przychodzi nad ranem, przed lub po kawie, zazwyczaj w
pośpiechu, tuż przed wyjściem (wybiegnięciem) z domu. "Nie mam co na
siebie włożyć!" powtarzamy w myślach łącząc się w niewysłowionym żalu z
rzeszami podobnych nam rozgoryczonych kobiet, które prawdopodobnie w tym samym
momencie stoją w bieliźnie przed swoimi, podobnie zagraconymi, otwartymi na
oścież szafami. Co najbardziej zaskakujące, nieważne czy mamy tego dnia "dzień
jak co dzień" i zmierzamy właśnie do szkoły, na zajęcia lub do pracy, czy
też czeka nas kluczowe spotkanie lub przyjazd dawno niewidzianej rodziny, w
rzeczywistości ważne jest nasze nastawienie – tego dnia chciałybyśmy po prostu
wyglądać dobrze, czuć się doskonale we własnym ubraniu. W konsekwencji ubieramy
często coś co w najmniejszym stopniu nie przyczyni się do zamierzonego efektu,
lub też sięgamy po typowy, noszony do znudzenia zestaw. Tak rodzi się w nas
frustracja i zaczyna bezustannie towarzyszyć myśl o koniecznych zakupach. W
efekcie przy najbliższej wizycie dokonujemy kolejnego, prawdopodobnie
nieprzemyślanego, zakupu, który na pewien czas daje nam złudne wrażenie
pokonania problemu. Myślimy – dzięki tej bluzce będę miała co na siebie włożyć
kolejny raz stając rano przed otwartą szafą – tak, następnego dnia z pewnością,
ale za tydzień lub dwa?
Najlepszy moment na uporządkowanie szafy to wolny dzień, lub
chociaż popołudnie. Czas, który możemy poświęcić sobie i swoim zachciankom bez
żadnych wyrzutów sumienia (porządek w szafie na liście naszych priorytetów
najprawdopodobniej plasuje się dość nisko...). Warto więc wydzielić te kilka
godzin, najlepiej myśląc o poświęconym naszej szafie czasie w kategoriach
"sprzątania domu", "rozrywki", lub
"samoudoskonalania", każda z nas na pewno opierając się na jednej z
nich zyska dodatkową motywację do działania! Tak naprawdę nie jest istotne czy
owy dzień wolny będzie przełomem sezonów (np. chowaniem rzeczy zimowych i
przygotowywaniem wiosennych), początkiem Nowego Roku (a co za tym idzie
początkiem realizacji naszych postanowień), czy zwykłym piątkiem lub sobotą.
Wtedy uzbrojone w solidną analizę wyobrażeń o naszej nowej
garderobie będziemy mogły przystąpić do działania – bezlitośnie pozbyć się z
niej tego, co zgrzyta, nie zgadza się, nie przystaje do naszego JA.